Galeria w Hoczwi – Zdzicha Pękalskiego
Na trasie Dużej Obwodnicy Bieszczadzkiej w Hoczwi, na rozstaju dróg – łatwo rozpoznać to miejsce – znajduje się Galeria Zdzisława Pękalskiego. Już stojące w obejściu domu kapliczki, zapowiadają niecodzienność tego miejsca. Bo Zdzichu, to niezwykły, nietuzinkowy człowiek.
Urodzony we Lwowie, obdarowany niezwykłym talentem i fascynującą wyobraźnią. A tych talentów ma wiele, jest malarzem, grafikiem, rzeźbiarzem, poetą i gawędziarzem. Do pracy zainspirować go może wszystko: świńskie koryto, deska z podłogi, rama okienna, łopata chlebowa, korzeń wyłowiony z wody czy nadpalona deska.
Jak sam o sobie mówi: „W ciszy pracowni, kiedy skupiony jestem na malowaniu, wsłuchuję się w swoje myśli. Bywa, że pospiesznie odkładam pędzle, chwytam długopis, aby na kartce, która na to czeka, zapisać ulotne słowa poprzedzające powstanie wiersza. „Kiedy spoczywają pędzle” to zbiór wierszy napisanych w miejscu gdzie maluję, w towarzystwie rozrzuconych farb, dłut, pędzli, zaczętych obrazów i barwnego rozgardiaszu różnych przedmiotów. Inspirowane są pracownią, najbliższym otoczeniem, przyrodą, kontaktem z innymi ludźmi i samym sobą. Jako poeta czuję się amatorem i zawsze daję pierwszeństwo sobie, jako plastykowi, ale zawsze jestem wdzięczny mojej wrażliwości poetyckiej za cenne podpowiedzi jak wykorzystywać skojarzenia, metafory oraz za bogatsze widzenie tego, co potem uwidaczniam w twórczości plastycznej”.
Zdzisław Pękalski Bieszczady.shop
Najważniejsza dla Zdzicha jest niedoskonałość i skaza w materii, wtedy oczyma wyobraźni nadaje i uwypukla kształt swojego przyszłego dzieła.
Maluję świętych w żłobach, korytach i miskach
maluję świętych na stajennych deskach
maluje świętych na drewnie wydobytym z wody
maluję świętych na szczątkach po spalonej cerkwi
maluję świętych na trzaskach toporem łupanych
maluję świętych na różnym nędznym materiale bo się na to święci nie gniewają wcale”
Sztuka Pękalskiego obraca się pomiędzy sacrum a profanom. Niecodzienne są świątki Madonny i Chrystusy jak i cała bieszczadzka demonologia – biesy, czady, diabły, czarownice. Spotkanie ze Zdziśkiem w Galerii, to zawsze był pewnego rodzaju spektakl teatralny, gdzie słuchaliśmy charyzmatycznie opowiadanych opowieści oraz wierszy autora, które na długo zapadały w pamięć.
Obecnie w Galerii, właściwie nic się nie zmieniło, dalej na ścianach koryta, Madonny i podkowy. Mnóstwo świec i diabłów. Jednak głównego aktora tego teatru sztuki nie ma. Bo Zdzichu zmaga się teraz ze swoją chorobą, uczy się wszystkiego na nowo – tworzy i buduje siebie samego.
„Moja pracownia…
I wióra co ich cała góra
I siekiera co się w nich poniewiera
I desek całe sterty
I żelastwo zardzewiałe
I butelki po piwie
I jedzenie dla kota
A na podłodze ślady błota
Ale na ścianach święci błyszczą się od złota”
Wchodząc do pracowni Pękalskiego, mamy wrażenie, że on tam jest cały czas, że wyszedł tylko na chwilę. Tam Czekaja nadal jego dłuta, pędzle i niedokończone jeszcze prace…
Tam odpoczywają pędzle… czekając na powrót swego mistrza, a święci i „nie święci”, w zgodnym milczeniu wyczekują, aż Zdzichu usiądzie na swoim stołeczku i w akompaniamencie dłuta i pędzla, wyczaruje nowe dzieło.
„Deski łaszą się codziennie do moich rąk.
Oczami sęków wypatrując w mojej dłoni pędzla”
Lidia Tul-Chmielewska
Skomentuj